Wieczorem 23 sierpnia 2019 roku na scenie Boskiego Grania wystąpili młodzi artyści ze Studia Wokalnego – Voicesing. Po koncercie nie powstała relacja. Z perspektywy ponad 2 lat jedna z uczestniczek koncertu napisała osobistą relację, za którą serdecznie dziękuję.
Dariusz Bartocha sdb.

Moje pierwsze kroki w Dziele Salezjańskim

23 sierpnia 2019 – piątek. Przedostatni koncert z serii „Boskie Granie”. Na scenie Voicesing studio wokalne prowadzone przez Panią Joannę Kasperek-Szymoniak. Wśród śpiewających – ja – nieznająca Salezjanów, św. Jana Bosko, jego działalności oraz jego dzieła w Oświęcimiu. Te kilka godzin spędzonych w Casa Madre dały początek czemuś wielkiemu, co trwa do dziś; dodały mi wiary w ludzi i sprawiły, że każdego dnia czuję się szczęśliwa i spełniona.

Pamiętam dokładnie to piątkowe popołudnie, jakby to było wczoraj. Na plac św. Jacka wkroczyłam ze zbiorem zadań do matematyki, który chwilę wcześniej kupiłam w księgarni, ponieważ zbliżał się Nowy Rok Szkolny, dla mnie, pierwszy rok w liceum. Od razu, na wejściu, rzucił mi się w oczy ogromny budynek, który wyrósł przede mną i w mojej głowie przemknęła szybka myśl: „Moja nowa szkoła”. Z zewnątrz to miejsce nie wyglądało zachęcająco; „Czy ja na pewno dobrze wybrałam? Czy ja chce spędzić tu kolejne trzy lata?” – pomyślałam. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będę to miejsce odwiedzać częściej niż własny dom. 🙂

Po chwili podeszła do mnie Pani Asia i poprosiła, żebym odstawiła swoje rzeczy i zaczęłyśmy próbę wokalną przed koncertem, sprawdzanie nagłośnienia, mikrofonów, odsłuchów, tak, aby było mi, jak najwygodniej, gdy będę śpiewać. Podczas próby moją uwagę przykuł akustyk, chłopak, jak się potem okazało wychowanek tej szkoły, od którego płynęła naprawdę dobra energia i mnóstwo serdeczności. Kiedy podszedł do mnie, od razu zaproponował mi pomoc, bo sama nie dałam rady odpowiednio ustawić sobie mikrofonu, dodał mi otuchy przed występem, mówiąc, że przecież wszystko będzie dobrze i występ na pewno się uda. Pomyślałam wtedy: „Wow. Przecież on kompletnie mnie nie zna, czemu jest dla mnie taki miły, pomocny i uprzejmy, a ponadto jeszcze bezinteresownie dodaje mi wsparcia? Czy tacy ludzie jeszcze istnieją?”.

Podczas gdy reszta występujących ćwiczyła jeszcze przed występem, ja postanowiłam trochę pozwiedzać szkołę, w końcu miałam tam spędzić kolejne trzy lata. Na początku OGROMNY, główny korytarz trochę mnie przeraził, ale moją uwagę przykuły porozwieszane kolorowe plakaty i zdjęcia w gablotkach na ścianach. Były w nich opisane różnego rodzaju akcje i działania organizowane przez Salezjanów. Jeszcze zanim przeczytałam dokładnie o każdym wydarzeniu, patrząc na zdjęcia i na moich uśmiechniętych i zaangażowanych rówieśników pomyślałam: „Halo, ja też chcę tu być i tak jak oni pomagać innym, a przy tym dobrze się bawić i zdobywać nowe umiejętności”.

I wreszcie nadszedł czas koncertu. Stojąc na scenie, obserwowałam widownię. Było na niej mnóstwo młodzieży, uczniów, którzy nawet przez wakacje przychodzą tutaj, odwiedzają swoją szkołę i pomagają w organizacji wielu wakacyjnych wydarzeń, np. półkolonii dla dzieciaków czy właśnie koncertów na letniej scenie muzycznej. Nikt z przebywających tam nie był smutny, czy zły. Każdy zarażał swoim uśmiechem i radością, a przy tym wszystkim widać był jak wiele ich łączy i jak wspaniałą wspólnotę tworzą.

To „Boskie Granie”, jak i inne akcje salezjańskie to nie tylko śpiew muzyka, taniec, modlitwa czy radość. Młodzi ludzie uczą się nie tylko pracy w grupie, samodyscypliny czy odpowiedzialności. Każde tego typu przedsięwzięcie, gdzie przede wszystkim liczy się współpraca młodzieży, ludzi dorosłych i duchownych pokazuje, jak ważny jest szacunek do drugiej osoby i pozwala wymieniać się doświadczeniami.

Piszę do dziś z perspektywy czasu. Jednak to wszystko, dalej jest prawdą, nic się nie zmieniło. Każda półkolonia, wakacyjny koncert „Boskiego Grania”, akademia w szkole, Msza, lekcja czy zwykły poranny apel w salezjańskiej szkole uczy mnie czegoś nowego. Każdego dnia zdobywam tam nowe doświadczenia i poniekąd odkrywam siebie na nowo, poznaję swoje zachowanie w różnych sytuacjach. Oczywiście zdarzają się też gorsze momenty, chwile zwątpienia: „Chyba jednak nie podołam, nie dam rady, nie nadaję się do tego”, ale wtedy właśnie pojawiają się inni ludzie, którzy zawsze wspierają i pomagają w trudnych chwilach. Życzę każdemu, aby mógł kiedyś w swoim życiu odkryć piękno wspólnoty.

Zuzanna Bratek
Foto: Bartosz Krankowski

« z 2 »